Gry planszowe wciągają. Dosłownie. Zaczyna się od niewinnej
rekomendacji sprzedawcy a chwilę później już wychodzimy bogatsi o pudełko.
Zatopieni w lekturze instrukcji reorganizujemy dzień swój i przyjaciół,
zwołując planszówkowe pospolite ruszenie. Po pierwszej rozgrywce przepadliśmy,
a tydzień później biegniemy po dodatek.
Potem nic nie jest już takie proste. Kupujemy częściej i
więcej, mamy wypracowany swój rytuał. Czytamy recenzje, przeglądamy fora,
kreślimy po katalogach wydawnictw i tworzymy MUST HAVE. Odkładamy pieniądze,
niekiedy tworzymy debet, zacieramy ręce na premiery i gramy.
Po kilku miesiącach planszówkowej gorączki czujesz, że grasz
wszędzie. Dosłownie. Tramwajowe dyskusje o ostatniej rozgrywce, obmyślanie
strategii na nudnym wykładzie, kłótnie przy piwie czy przeczesywanie Internetu
w poszukiwaniu wskazówek to codzienność.
W końcu organizm mówi dość. Nie Twój. Rodzina i przyjaciele,
dotychczasowi przeciwnicy(w niektórych grach sojusznicy) zaczynają proponować
oglądanie filmu, albo zupełnie nie zauważają mnożących się pudełek w Twoim
pokoju.
Co robić gdy "planszówkowe wypalenie" dotknęło Twoich znajomych?
1. Ogromne znaczenie ma wybór gry. Najlepiej obrazuje to
porównanie Hex'a i Carcassonne. Neuroshima była pierwszą grą, którą pokochałam,
a moi znajomi zaczęli w nią grać. Planszówka bardzo interesująca, ale i
wymagająca, a im więcej dodatków posiadasz tym trudniejsza w przekazie. Z
drugiej strony Carcassonne. Dziecinnie proste zasady, przyjemna rozgrywka i
wbrew pozorom całkiem szybka.
W Hex'a niestety gramy coraz rzadziej w szerszym gronie.
Trudno zabrać ją na imprezy, bo samo "ogarnianie" zasad przez
uczestników zabawy zajmuje godzinę. Jest natomiast niezastąpiona, kiedy mamy
już dość mało wymagających rozgrywek i chcemy w skupieniu porównać swoje
umiejętności. Myślę, ze nasi przyjaciele są nam za to bardzo wdzięczni:)
Nie warto jednak kupować jedynie gier łatwych, te bardziej
wymagające są dobrą inwestycją na przyszłość, kiedy wejdziecie na wyższy poziom
rozgrywki.
2. Czas gry. Co tu dużo mówić, każdy kto "gra" wie
jak trudno namówić rodzinę na kilkugodzinną rozgrywkę w "Magię i miecz". Niby można
pograć godzinę by po jakimś czasie wrócić do punktu wyjścia, ale ja wtedy tracę
"ducha rozgrywki". Dlatego też warto mieć pod ręką gry szybkie, takie
jak np. Zombiaki. Po 20 minutach dość dynamicznej rozgrywki spokojnie można
oddać się bardziej przyziemnym czynnościom. Szybciej się nudzi, ale na pewno
jest wyciągana częściej na stół niż Magia i miecz.
3. To z kim grasz nie zależy od planszówek, zależy wyłącznie
od Ciebie. Ja mam takie szczęście, że moi przyjaciele grają całkiem chętnie i
bardzo szybko łapią zasady. Ale niejednokrotnie spotkałam się z grupą osób,
które traktują gry bez prądu jako dziecinadę i nie chcą się do nich przekonać.
Wówczas nie ważne co byś postawił na stół, muru nie przebijesz.
W sytuacji gdy chcesz grać, a nie masz z kim, rozrastająca
się planszówkowa infrastruktura stoi przed Tobą otworem. W całej Polsce
organizowane są turnieje gier planszowych (w miniony weekend Łódzki Port Gier)
a Krakowie raz w miesiącu w ciągu roku akademickiego można było grać w
akademiku Piast. Wiele sklepów organizuje swoje małe lokalne rozgrywki a na
forach internetowych z łatwością można zebrać "giercową ekipę".
Pewnie nie można grać codziennie(przynajmniej tak mówią):),
ale na pewno można kilka razy w tygodniu. Dlatego warto szukać coraz to nowych
rozwiązań, czytać, dyskutować, spróbować stworzyć coś swojego, a przy tym nadal
mieć przyjaciół :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz